Playlista

czwartek, 21 kwietnia 2016

Serenity - Opis - Prolog

OPIS: Nola Hathorne podczas wizyty u swego adwokata dowiaduje się, że zachodzą pewne komplikacje dotyczące spadku, który odziedziczyła po swej zmarłej babce. Związane jest to z listem jaki w 1721 roku napisała przed swą śmiercią jej przodkini, Serenity Hathorne. Zaskoczona niebywałą historią oraz poruszającą treścią dokumentu, Nola, podejmuje szereg drastycznych dla siebie decyzji. Ponieważ czuje się przytłoczona i w pewnym sensie rozbita swym zbliżającym się ślubem, postanawia wyjechać gdzieś na kilka dni, aby nabrać dystansu i wszystko przemyśleć, tym bardziej, że przypadkiem dowiaduje się, iż jej narzeczony nie jest z nią całkiem szczery.

Nola dociera do pewnego pensjonatu na kompletnym odludziu i rozpakowując się dokonuje kolejnego odkrycia… okazuje się, że oprócz listu jej praprababka zostawiła coś jeszcze… pamiętnik, z którego treści Nola pozna najskrytsze sekrety Serenity i okaże się, że te dwie dziewczyny
łączy nie tylko wspólne nazwisko…
__________________________________________________________________________________


Prolog


17 października 1721 rok.
New Orlean, Luizjana, USA

„To już ostatni list jaki do Ciebie piszę i na samą myśl o tym ogarnia mnie przerażenie. Mam wrażenie, że od naszego rozstania minęły wieki, a to przecież jedynie kilka lat rozłąki.
Mój ojciec umarł i jesteś już bezpieczny. Teraz nic Ci nie zagraża, a ja mogę odejść w spokoju. Chciałam, abyś wiedział, że
miałam udane życie. Mężczyzna za którego wyszłam okazał się być dobrym człowiekiem. Zaakceptował mnie i moją przeszłość. Nigdy nie miałam przez to problemów, zawsze był dla mnie dobry. Kochał mnie i dzieci. Tak, mam dzieci. Chłopca i dziewczynkę. I najbardziej bolesne było to, że nigdy nie dowiedziałeś się, że masz syna, ale gdy się zorientowałam, było już za późno. Może nawet tak było lepiej. Bo przecież gdybyś wiedział, to nie pozwoliłbyś mi odejść, a to zniszczyłoby wiele istnień i Nas samych również. Twój syn jest taki do Ciebie podobny. Tak samo waleczny i niemądrze uparty. Teraz tak trudno jest mi się z nimi rozstać, ale muszę, ponieważ nie potrafię dalej żyć. Tęsknota za Tobą sprawia, że każdego dnia czuję się coraz bardziej martwa. Każda myśl o Tobie łamie me serce, które już bardziej zrujnowane być nie może. Przy życiu trzymała mnie jedynie myśl, że gdybym targnęła się na ten ostateczny krok wcześniej, to mój ojciec spełniłby swą groźbę i zniszczył Ciebie wraz ze wszystkimi tymi ludźmi, którzy tak wiele dla Nas znaczyli. Nie mogłam do tego dopuścić, jednak jego już nie ma. Jestem wolna i nic nie trzyma mnie już na tym świecie. Minęło siedem lat od naszego rozstania. Jednak nigdy nie mogłam zaakceptować tego, co się stało. Nigdy nie umiałam się niczym cieszyć, nawet swymi dziećmi. Będzie im lepiej beze mnie. Wiem to na pewno.
Często wspominam, jeszcze częściej marzę, bezgranicznie się łudzę i boleśnie okłamuję. Każdego ranka budzę się ze snu w którym gościłeś, każdego wieczora zasypiam z myślą o Tobie, po dniu spędzonym na wspomnieniach tego co minęło. Nie podołam temu dłużej. Jestem jednak zbyt słaba, choć dla Ciebie starałam się być niezłomna.
Czasem zastanawiam się co robisz w danej chwili. Czy patrzysz w niebo tak jak ja i myślisz o nocach wspólnie spędzonych. Z bólem zastanawiam się kto teraz budzi się rankiem u Twego boku. I wyobrażam sobie Twoją minę gdybyś ujrzał mnie, stojącą w progu Twej komnaty. I gdybym mogła cofnąć czas, to oddałabym wszystko, za choćby jeden Twój dotyk, choćby jeden pocałunek, jedno mroczne spojrzenie, słowo wyszeptane nocą…
I to już koniec mej udręki. Dziś zrobię ten ostateczny krok, który dzieli mnie od nieskończoności. Setki listów, które do Ciebie nie dotarły, nigdy niewysłane, rzucane na wiatr nad brzegiem morza, które oddzieliło nas od siebie… Czasami mam wrażenie, że Cię słyszę, lecz im dłużej tu jestem, tym głośniejsza jest cisza… I teraz mówię do Ciebie ten ostatni raz…
Żegnaj... 
                                                                                                                                                      
Twoja na zawsze
Serenity ”

Młoda kobieta przez moment wpatrywała się w kartkę papieru na której przed momentem skreśliła kilka zdań. W jej oczach pojawiły się łzy. Pospiesznie zamrugała powiekami i głęboko wciągnęła powietrze. Nie czuła wątpliwości, nie czuła lęku. Jedynie smutek. Tę decyzję podjęła już dawno. Boleścią napawała ją jedynie myśl, że już nigdy nie ujrzy swych dzieci, osieroci je, pozostawi same. Otuchą było jedynie to, że wiedziała, iż człowiek z którym pozostaną, kocha je równie mocno jak i ją. Akceptując to, iż jedno z nich nie jest jego dzieckiem. Który pogodził się z tym, że nigdy ona nie odwzajemni jego miłości, że nadal kocha innego mężczyznę. Tolerował to wszystko, jednak wiedziała, że nie jest to dla niego łatwe. Zdawała sobie sprawę, że ta sytuacja jest bolesna dla każdego z nich. Ona nie potrafiła pogodzić się z utraconą miłością, a jej rodzina odczuwała to boleśnie, ponieważ będąc obecną, nigdy jej tak naprawdę z nimi nie było. Zawsze myślami gdzie indziej, w przeszłości, która minęła bezpowrotnie. Nie chciała już takiego życia, nie chciała dla nich, ani dla siebie.
Podniosła się z krzesła i weszła do przestronnej garderoby. Zdjęła z siebie długą, białą koszulę i ubrała się w grafitową suknię. Długie do pasa, kręcone, gęste, czarne włosy związała w niedbały kok i narzuciwszy na siebie pelerynę wyszła do pokoju. Spojrzała w okno. Była już późna noc, panowała cisza, wszyscy spali, co ułatwiło jej sprawę. Nie chciała odchodzić w dzień, nie chciała tłumaczyć, nie chciała się żegnać. Zbyt wiele bólu by to przyniosło. Wyszła na korytarz, jednak gdy doszła do schodów zatrzymała się i przymykając oczy zawróciła. Wiedziała, że to będzie trudne, jednak musiała to zrobić. Wchodziła do dziecinnego pokoju i coś dławiło ją w gardle. Najpierw pożegnała córkę. Pochylając się ucałowała jej czoło i odgarnęła niesforne, jasne kosmyki. Później poszła do drugiego łóżka i przykucnęła. Wiedziała, że teraz będzie o wiele ciężej. Dotknęła czoła chłopca drżącą dłonią i przez chwilę wpatrywała się w niego. W którymś momencie malec uchylił powieki i spojrzał na nią zaspanym wzrokiem. Zamarła, wstrzymując oddech.
‒ Masz jego oczy ‒ wyszeptała bezwiednie, drżącym głosem.
Chłopiec odwrócił się na drugi bok i ponownie pogrążył we śnie. Po jej policzku popłynęła pojedyncza łza, którą pospiesznie otarła. Ucałowała chłopca w czubek głowy i podniósłszy się odeszła szybkim krokiem, zbiegła ze schodów i nie oglądając się za siebie wybiegła na dziedziniec, gdzie czekała już na nią dorożka, która zawiozła ją w jej ostatnią podróż…
______________________________________________________________________________________________
Taka tam mała zbrodnia, którą popełniłam kosztem wszystkich tekstów...  Niestety Serenity spędzała mi sen z powiek, więc grzechem było nie zgrzeszyć. Prolog jest dość ckliwy. Na tym jednak koniec z ckliwością. Fabuła tej powieści będzie toczyła się naprzemiennie we współczesności, jak również w 1712 roku.   
*Do wykonania okładki użyłam zdjęć do których nie posiadam praw autorskich. Grafika została wykonana na potrzeby promocyjne, nie używam jej w celach komercyjnych, nie uzyskuję żadnych korzyści materialnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz