Wszystko albo nic - Usunięty prolog
Księżyc przesłoniły chmury, sprawiając,
że widoczność z chwili na chwilę robiła się coraz słabsza. Jednakże ciemność
nigdy nie stanowiła dla niej problemu, było wręcz przeciwnie. Doskonale
odnajdowała się w takich okolicznościach. Była wszak dzieckiem nocy, istotą
nawykłą do tego typu sytuacji.
Stojąc na uboczu, obserwował ją podczas
walki. Jej drobne ciało, obleczone w czarne, obcisłe ubranie, co chwila
zręcznie przemieszczało się między przeciwnikami. Pas z przytroczonymi do niego
sztyletami, był jedynym ozdobnikiem ciemnego odzienia. Była doskonała w tym, co
robiła. Jej precyzyjne i zwinne ruchy, były momentami nieuchwytne dla oka postronnego
obserwatora. Samo patrzenie na nią sprawiało, że przeszywał go dreszcz, gdy
widział ten gniew na jej pięknej twarzy. Obliczu pozbawionym uczuć, ale jakże
imponującym w swej urodzie. Pasja w całej jej postawie aż krzyczała, zaciekłość
wyzierała z każdego jej ruchu, który kierowała w stronę napastników. Sprawiała,
że momentami powstrzymywał oddech.
Na jej twarzy dominowało zdecydowanie
oraz chęć ukarania tych, którzy do tej pory pozostawali bezkarni. Wszystkich
parszywców, którzy bawili się w boga, tudzież dbając tylko o siebie, nie
liczyli się z niczym. Roztaczając wokoło coraz większe kręgi anihilacji,
powodowali, że codzienność stawała się coraz bardziej niemożliwa do
zaakceptowania. Wyciągali swe dłonie po rzeczy, których nie powinni dostać.
Obawiali się jej, wiedząc, iż nie jest
zwykłą dziewczyną. Nie była również szablonowym wojownikiem, do jakich nawykli.
Lękali się konfrontacji z nią. Nie wiedząc tak naprawdę jak wielkie są jej
umiejętności oraz jak daleko jest w stanie się posunąć, wysłali do niej wielu
przeciwników, których jedynym celem, było powstrzymanie jej. Wyeliminowanie
drobnej, niepozornej osóbki, która na pierwszy rzut oka w niczym nie
przypominała tej dziewczyny, walczącej teraz z napastnikami, usuwając ich jeden
po drugim ze swej drogi.
Obserwował jej twarz, gdy z okrzykiem
wybiła się w górę, a odepchnąwszy nogami jednego z napastników, zrobiła salto w
tył, po czym zatopiła ostrze w sercu następnego. Przy każdym obrocie jej włosy
smagały twarz, na której gościła wściekłość. Długie pasma, zbroczone krwią
tych, których zabiła, malowały na jej obliczu obraz zniszczenia, jakie siała.
Dwa długie miecze w jej dłoniach, co chwilę zadawały śmiertelne ciosy.
Spoglądała na agresorów nieposkromionym wzrokiem. Była niczym
nieujarzmione
zwierzę, które ktoś nieopatrznie wypuścił z klatki. Bestia, trzymana w niewoli
przez wiele lat, która wydostawszy się na wolność, siała gniew i zniszczenie.
Brała odwet za lata zniewolenia.
Zadziwiała go. Nie będąc jedną z nich,
nie była również zwyczajnym człowiekiem. Spojrzenie dziewczyny wciąż go
ekscytowało. Fascynowały go jej nieludzkie oczy, które zmieniały się za każdym
razem podczas walki. Niesamowita zieleń, unikatowy jej odcień, w którym pod
wpływem emocji zachodziły zmiany, przywołujące u napastników lęk oraz obawę.
Jej czarne źrenice, które nieoczekiwanie wydłużały się niczym u kota,
powodowały pragnienie ucieczki. Wyglądała jak jakiś dziki, nieoswojony zwierz,
którego agresywne spojrzenie rodziło niepokój. Wielokrotnie zadawał sobie
pytanie, kim tak naprawdę była ta dziewczyna? Tak wiele razy już go zaskakiwała
swą osobą i podejmowanymi przez siebie decyzjami.
Wpatrywał się w nią z żalem i poniekąd
z wyrzutem. Dałby wiele, aby móc walczyć teraz u jej boku. Wiedząc, że był od
niej silniejszy, zdawał sobie również sprawę z tego, że gdyby razem stanęli do
walki, to mieliby większe szanse, aby ją wygrać. Pragnął tego z całego serca,
równie mocno ogarnięty chęcią powstrzymania przeciwników, którzy posunęli się
za daleko przekraczając pewne granicę już dawno. O wiele za długo pozostając
bezkarnymi. Miał te same cele co ona, łączyły go z nią te same zamiary, lecz
ona wybrała innego. Chłopaka, który nie posiadał żadnych nadzwyczajnych
umiejętności. Był luką w jej systemie odpornościowym, a jego obecność narażała
ją na porażkę. Jednak ten chłopak miał dla dziewczyny coś, czego on nigdy nie
byłby w stanie jej dać. Dysponował ogromnym uczuciem dla tej nieposkromionej
wojowniczki. Oprócz tej dziewczyny nic dla niego nie istniało. Chłopak opętany
był nią absolutnie i to właśnie jego wybrało jej serce, oddając mu swą
wzajemność.
Gdy widział jak walczą, miał ochotę tam
iść, dołączyć do nich. Zrobiwszy krok do przodu, ujrzał jak jeden z napastników
zatapia swój miecz w jej ramieniu. Zobaczył na jej twarzy grymas bólu, lecz z
jej ust nie wydobył się żaden dźwięk, który cokolwiek by zdradził. Jedyną jej
reakcją był gwałtowny obrót i szybkie cięcie, którym pozbawiła go ręki w której
trzymał miecz. Kopnęła go, a gdy padł na kolana, wbiła nóż w jego gardło.
Spojrzała na chłopaka, który walczył kilka metrów obok z dwoma ubranymi na
czarno ludźmi. Wyjąwszy zza pasa nóż, rzuciła go w tamtą stronę, powodując, że
jeden z mężczyzn padł martwy, gdy ostrze wbiło się w jego pierś.
W jej stronę skradali się już kolejni,
chcąc wykorzystać okazję, iż stała odwrócona do nich tyłem. Otworzył usta z
zamiarem ostrzeżenia jej, lecz ujrzał jak nie odwracając się rzuciła mieczami,
które wbiły się w brzuchy dwóch z nich. Pozostali cofnęli się o krok, gdy
zobaczyli jak idzie w ich stronę. Prężąc się niczym kot, stąpając tak lekko, iż
wydawała się unosić w powietrzu. Wyjęła swe miecze z ciał zabitych przed
momentem mężczyzn i spojrzała z furią w stronę zastygłych przed nią w bezruchu
napastników. Byli niepewni oraz nieco zdezorientowani. W chwili, gdy ruszyła w
ich stronę, dla nich było już za późno. Jednakże po chwili na placu pojawili
się kolejni, było ich tak wielu. Jej twarz, tak przerażająco obojętna i taka
cholernie perfekcyjna, nieprzepuszczająca uczuć, niepokazująca emocji. Kolejny
cios, tym razem w nogę. Opadła na jedno kolano, co sprawiło, iż pomyślał, że
rana była poważniejsza niż na to wyglądało. Zaniepokoiło go to. Jednak był to z
jej strony tylko celowy wybieg. Gdy podeszli do niej, pewni, że tym razem uda
im się ją zabić, wyskoczyła w górę, kosząc ich niczym suchą trawę.
Przyglądając się jej uważnie, zobaczył
w pewnym momencie na jej twarzy cierpienie, doskonale skrywane pod tą maską
obojętności. Jednak rana nie była powierzchowna tak jak początkowo założył.
Zacisnął ręce w pięści i z bezsilnością przyglądał się jak, cała zakrwawiona,
co chwila robiła uniki. Widział, że jest coraz bardziej wyczerpana, również chłopak
był coraz słabszy. Zmęczenie oraz otrzymane ciosy robiły swoje, wiodąc swe
dzieło do nieuchronnego końca.
Coraz bardziej niespokojny, ujrzał jak
jeden z napastników wbija nóż w bok chłopka. W chwili, gdy dziewczyna usłyszała
jego krzyk, zobaczył na jej twarzy furię, która ożywiła ją. Powodując, iż w
ułamku sekundy znalazła się przy chłopaku, zabijając po drodze kilku agresorów,
dzięki czemu w ostatniej chwili osłoniła go przed kolejnym ciosem. Dwa
strudzone ciała przeciwko dziesiątkom, skradających się w ich stronę,
obleczonych na czarno mężczyzn. Ataki przybierały na sile, a na miejscu
zabitych przeciwników pojawiali się nowi. Chłopak był poważnie ranny, a jego
organizm wycieńczony był walką. Dziewczyna zmagając się z wrogiem
niejednokrotnie musiała go osłaniać, co ograniczało jej ruchy. Jej postawa była
teraz więcej niż defensywna. Musiała uważać na każdy ruch przeciwnika,
kalkulować możliwości ataku, odpierać te najbardziej wrogie. Agresja na twarzy
i pasja, z jaką go osłaniała, sprawiała, że przypominała narowistego rumaka,
który nie pozwala nikomu się do siebie zbliżyć. Niedający się poskromić zwierz,
którego otaczano ze wszystkich stron. Z każdą chwilą zacieśniając wolny obszar
dzielący ją od wroga. Nadal jednak była niepokonana, aczkolwiek było ich zbyt
wielu, nawet jak na możliwości, które posiadała. Jej miecze obracały się we
wszystkie strony, wycinając sobie przestrzeń, zabierały oddech tym, którzy
poważyli się stanąć na ich drodze. Odgłosy uderzanych o siebie ostrzy raz po
raz przerywał świst rzucanego sztyletu, których nie miała już zbyt wielu. Gdy
sięgała po kolejny, do jej uszu dobiegł krzyk chłopaka powodując, iż zamarła.
Jego pierś przebił nóż, sprawiając, że opadł na kolana. W momencie, gdy
pojawiła się przy nim, było już za późno. Błyskawicznym ruchem skręciła kark
temu, który wyprowadził śmiertelny cios, przemieszczając się dzikim spojrzeniem
w stronę zbliżających się napastników. Zieleń jej tęczówek pochłonięta została
w tym momencie przez czerń źrenic, która rozlała się po całych oczach.
Rozsierdzona, nieubłagalna bestia, spoglądała teraz wzrokiem dziewczyny,
obrzucając gniewem każdego z nich. Była w tamtym momencie żywiołem niedającym
się kontrolować, niszczącym wszystko, co tylko znajdzie się na jego drodze.
Przerażeni jej widokiem, zatrzymali się w miejscu, spoglądając na nią z obawą.
Obserwowali każdy jej ruch, będąc gotowymi na ucieczkę. Zdziwieni
niespodziewanym zjawiskiem.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka, a z
jej gardła wydostał się krzyk, podobny do wycia rannego zwierzęcia. Słysząc to,
zaczęli się wycofywać, wiedząc, że jest maszyną do zabijania. Instrumentem,
który sami stworzyli oraz wyszkolili, nie zdając sobie wówczas sprawy, że nie
będzie posłuszną zabawką w ich rękach. Bojąc się jej, chcieli mieć ją po swej
stronie. Opatrznie rozumiejąc jej zachowanie, łudzili się, że jest jedną z
nich. Podczas gdy ona jedynie bawiła się nimi udając, iż istotnie tak jest. Nie
znając tak naprawdę powodów jej zachowania, uznawali jej poczynania za
samowolne wybiegi. Byli pewni, że to tylko drobne wykroczenia. Nie mieli
pojęcia, że to się nawarstwi w takim stopniu, a jedynym jej celem stanie się
odebranie im władzy. Ukaranie za robienie z siebie bożków. Za chęć decydowania
o losach świata. Bo nie mieli prawa tego robić, a ona miała taką moc, aby im o
tym przypomnieć.
W
pewnym momencie coś się w niej zmieniło. Podeszła do chłopaka, po czym opadła
przy nim na kolana. Wypuściwszy miecze, oparła jego głowę na swych kolanach. On
umierał, mówił coś do niej, na twarzy miał smutek pomieszany z tęsknotą. Jakby
już w tym momencie on odczuwał jej brak, zanim tak naprawdę się jeszcze nie
rozstali. Dziewczyna czule gładziła jego twarz. Pieściła dłonią jego oblicze,
na którym z chwili na chwilę było coraz mniej życia. Odgarniając jego włosy
pochyliła swą twarz ku niemu. Mówiła coś, tak, jakby chciała go uspokoić,
przygotować na koniec, pożegnać się. Pocałowała go z jakąś taką niesamowitą
subtelnością, na której widok, łzy napływały do oczu. Na pobojowisku, pośród
zabitych przeciwników, działa się niemożliwa do wyobrażenia scena. Dwoje
kochanków żegnało się właśnie ze sobą ostatnim pocałunkiem. W którym była
zarówno namiętność jak i delikatność, oplecione ogromem miłości.
Obserwował
to zajście, zdając sobie sprawę, że to ich ostatnie chwile. Zarówno jej jak i
jego. To było niesamowite, widzieć jak w jednej chwili zmienia się jej twarz.
Groteskowe, dzikie, wykrzywione nienawiścią oblicze, przemieniło się w ciągu
sekundy w buzię wymalowaną łagodnością oraz czułością. Spoglądała na tego
chłopaka z niewypowiedzianą miłością, a z jej oczu płynęły łzy. Była śliczna,
tak delikatna niczym mała dziewczynka, która potrzebuje opieki oraz
serdeczności. Wrażliwa dziewczynka spragniona ciepła i miłości. Przez te
wszystkie lata raniono ją, pozbawiając wszystkiego, co kochała, odbierając
stopniowo każdą bliską jej sercu rzecz. Odbierali jej kawałek po kawałku
człowieczeństwo, dawali jej jedynie cierpienie i ból. Cały ten czas, gdy
musiała ukrywać się przed nimi, chowając głęboko swe uczucia, teraz dobiegł
końca. Maska, którą przywdziewała opadła, odsłaniając prawdziwe jej oblicze.
Znów była tą samą dziewczyną sprzed lat, której twarz była niczym kunsztownie
wykończony klejnot, zawstydzający swym pięknem wszystko wokół siebie. Baśniowo
urocza, z nieodgadnioną tajemnicą w oczach, dwa precjoza o tak niecodziennej
oraz niespotykanej barwie, jak ona sama. Po jej zakrwawionych policzkach
spłynęły łzy, robiąc ścieżki sprowadzające je w dół, aby opaść na jego twarz.
Oblicze, na którym nie było już życia.
W tamtej chwili zaczął padać deszcz.
Uniosła do góry głowę, a krople deszczu zaczęły rozbijać się na jej pięknej
twarzy, obmywając ją z resztek krwi. Wyglądała teraz tak radośnie i pogodnie,
niemal dziewczęco. Roześmiała się perliście, rozkoszując się pieszczotą, jaką
dawał jej nieoczekiwany opad.
‒ Jesteśmy wolni – szepnęła tak cicho,
że ledwie dosłyszalnie. Jednak on wszystko słyszał, zadziałały jego wyostrzone
zmysły.
Jej śmiech oraz zachowanie zbiły z
tropu wycofujących się napastników. Taki radosny, brzmiący tak, jakby właśnie
coś wygrała. Przystanęli zdezorientowani, jednak po chwili ponownie zaczęli do
niej podchodzić. Ostrożnie, z niepewnością w każdym ruchu. W tym samym momencie
ona uniosła miecze na wysokość swej twarzy, nadal klęcząc.
Rozłożyła szeroko ramiona patrząc przed
siebie w milczeniu, po czym jednym gwałtownym ruchem, odrzucała ostrza na boki,
zabijając stojących najbliżej. Bez słowa spojrzała na chłopaka, kładąc na jego
twarzy swe dłonie, po czym przygarnęła go do siebie.
Gdy to ujrzał po jego policzku spłynęła
łza. Wiedział, co to oznaczało. Zdawał sobie sprawę, że była na tyle silna, że
zabiłaby jeszcze wielu z oprawców. Jednak dalsza walka straciła już dla niej
sens. Chłopak walczył u jej boku i zginął u jej boku. Teraz była wolna. Oboje
byli wolni.
Tuliła twarz chłopaka do swej piersi,
oboje zalani deszczem, który przybrał na sile, jakby desperacko próbował ich
ukryć przed nacierającym wrogiem. To był taki smutny widok, który zawierał w
sobie również jakieś niesamowite piękno. Coś wyjątkowego, w czym był zarówno smutek
jak i radość, ból oraz niecodzienność. Widział jej rany, coraz bardziej
krwawiące, oni również się zorientowali, że ona już nie będzie walczyła.
Patrzył bezradnie jak osaczają ją ze wszystkich stron. Niczym hieny,
podchodzące do jeszcze żywej ofiary.
Nie mógł na to pozwolić, widząc to, co
się tam działo, tę dwójkę, jedyne, co w tamtej chwili przychodziło mu do głowy
to, że nie może do tego dopuścić. A prawda była taka, że miał taką moc, aby to
powstrzymać. Pomóc im, dając kolejna szansę. Zamykając oczy, uśmiechnął się
lekko. Zdawał sobie sprawę, że to nie będzie proste. Jego potyczka miała być
bardziej wyczerpująca od tej, którą oni stoczyli. Zaciskając ręce w pięści,
odrzucił głowę do tyłu, a z jego płuc wydobył się krzyk. Musiał jej to dać.
Musiał sprawić, żeby dostała jeszcze jedną szansę. Ponieważ tylko ona mogła
wygrać tę walkę.
To była jedna chwila, krótkie 30
sekund, które pozwoliło jej podążyć tam, gdzie on już był..
"Ciemność nadejdzie o świcie"
______________________________________________________________________
Wszystko albo nic publikowane było pierwotnie pod tytułem 30 sekund. Powyżej Prolog, który został zastąpiony innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz