Playlista

piątek, 10 czerwca 2016

Indigo - Anna Tuziak - Opis, Rozdział 1 - Noc [Sex, Blood & Rock'n'Roll]


Sex, blood & Rock’n’Roll
Indigo


Opis:
Co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas?
W imię tej zasady, jedna noc, która połączyła dwójkę zupełnie obcych sobie ludzi, powinna zostać jedynie wspomnieniem. Jednak jak się okazuje, są wyjątki od reguły i nie zawsze wszystko zostaje w Vegas.
Jedna noc.
Jeden zakład.
Jeden taniec, który zmienił wszystko.
Indigo i Caleb na pierwszy rzut oka nie pasują do siebie… na drugi rzut oka, nie pasują do siebie. I obojętnie ile byłoby tych rzutów… Caleb i Indigo nie pasują do siebie.
Co stanie się, gdy szalona, spontaniczna i żyjąca na krawędzi dziewczyna, spotka na swej drodze statecznego, poukładanego i mającego określony cel w życiu mężczyznę?
Ona, jeździ na motorze jak kamikadze i nie stroni od barowych bijatyk, wciąż w drodze, z dnia na dzień, nie potrafi zatrzymać się w miejscu. On, czas spędza z nosem w książkach, kocha spokój i stałość.
Czy Indigo sprawi, że Caleb wyjdzie z cienia i pozwoli sobie na odrobinę szaleństwa? I czy jemu uda się doprowadzić do tego, że Indi po raz pierwszy zapragnie zatrzymać się w miejscu?
A jaki w tej historii udział będzie miał Michael Jackson, m&m’sy i aligatory?
_____________________________________________________________________________



Rozdział 1 Noc


Las Vegas, Nevada
17 lipca 2012 r.

Klub Orgazmo, godzina 22.15
Rozglądała się po lokalu w milczeniu. Uważnie przyglądała się zebranym mężczyznom i szczerze mówiąc, nie mogła się zdecydować. Do chwili, aż jej wzrok nie padł na siedzącego przy samym podium, postawnego bruneta. Robiąc krok w przód, szybkim spojrzeniem otaksowała mężczyznę, a na jej twarzy pojawił się lisi uśmieszek.
‒ Ten ‒ zawyrokowała do stojących obok niej dziewczyn.
‒ Dlaczego ten? ‒ zapytała pyzata blondynka, lecz nie otrzymała odpowiedzi.
Nie zawracając sobie głowy pytającą, podeszła do baru i
skinęła na barmana. Mężczyzna podszedł natychmiast.
‒ Wódka. Da razy ‒ powiedziała. Już po chwili stały przed nią dwa podłużne kieliszki. Wzięła jeden do ręki, a drugi podsunęła mu pod nos.
‒ Nie mogę, jestem w pracy…
‒ Moje zdrowie? ‒ zapytała, a facet westchnął, wpatrując się w jej kocie oczy, niczym urzeczony. ‒ Przed chwilą się założyłam, skarbie. Jeżeli ze mną nie wypijesz, na pewno przegram zakład, więc?
‒ Jak masz na imię? ‒ zapytał, biorąc do ręki kieliszek.
‒ Marisa ‒ rzekła krótko.
‒ Czy ona nie mówiła przypadkiem, że ma na imię Veronica? ‒ Usłyszała szept stojącej za nią dziewczyny i przechyliła kieliszek, opróżniając go do dna.
‒ Który z nich ma tu coś do powiedzenia, skarbie? ‒ zapytała, skinąwszy w stronę trzech ubranych na czarno ochroniarzy.
‒ Aldo. ‒ Usłyszała i powiodła wzrokiem za dłonią barmana, który wskazał jej najwyższego faceta.
‒ Ok. W takim razie trzymaj kciuki, przystojniaku. ‒ Puściła mu oczko. ‒ Rachunek zapłacą te cizie ‒ dodała na odchodnym i powolnym krokiem ruszyła w stronę stojących kilka metrów dalej ochroniarzy.
Prawdę mówiąc, nie była nawet pewna, czy ma na to ochotę, dzisiejszy dzień był jakiś taki pusty, przygnębiający. Gdy wyszła z hotelu, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Najzwyczajniej w świecie po prostu jej się nudziło. I kiedy ujrzała te trzy wymalowane lolitki, stwierdziła, że może sobie jakoś ożywić ten niestrawny wieczór.
‒ Zrobię to za trzy stówy. ‒ Przerwała spór, jaki toczyły między sobą, próbując obciążyć zakładem jedna drugą. ‒ Ale jest jeden warunek ‒ dodała.
‒ Jaki? ‒ wypowiedziały jednocześnie, wpatrując się w nieznajomą z niepokojem, ale i z podziwem.
‒ Sama wybiorę sobie faceta ‒ oświadczyła i ujrzała na twarzach ożywienie.
‒ Jesteś dziwką? ‒ wyrwała się jedna z nich i od razu zrobiła się czerwona na twarzy. ‒ Prze…
‒ Słońce, gdybym była dziwką, wzięłabym od każdej z was co najmniej po tysiaku ‒ stwierdziła lakonicznie. ‒ Macie trzy minuty na podjęcie decyzji.
‒ Ok. Za trzy stówy wchodzisz tam, wybierasz jakiegoś faceta, idziesz na podium i tańczysz dla niego. ‒ Decyzję podjęła wysoka, szczupła brunetka.
‒ Stoi. Coś jeszcze? ‒ zapytała, sprawiając, że wybałuszyły oczy.
‒ Ale masz to zrobić tak, żeby nie odrywał od ciebie oczu. Inaczej nie będzie się liczyło. ‒ Usłyszała i prychnęła.
‒ Zrobię to tak, że również i ty nie będziesz mogła oderwać ode mnie oczu ‒ szepnęła jej do ucha i wyminąwszy, weszła do baru.
Orgazmo nie był zbyt wyszukanym klubem, o czym te pindy nie miały pojęcia. Gdyby chodziło o Cheetahs, albo OG, czy nawet o Crazy Horse, miałaby może jakieś trudności. Jednak Orgazmo nie było dla niej absolutnie żadnym wyzwaniem.
Teraz szła w stronę Aldo, który patrzył na nią rozochoconym wzrokiem, taksując jej sylwetkę od góry do dołu.
‒ Kicia chce zatańczyć ‒ wyszeptała zmysłowo, wydymając kapryśnie usta i już po chwili wchodziła po schodkach na podium. Poczuła na przegubie czyjąś dłoń i przystanęła w miejscu. ‒ Jeżeli zabierzesz ją teraz grzecznie, to nie będziesz miał problemów ‒ stwierdziła spokojnym, lecz stanowczym głosem, skinąwszy na jego rękę.
‒ Muszę wiedzieć jak masz na imię. ‒ Usłyszała i poczuła jak rozluźnia uścisk. ‒ Chcę cię zapowiedzieć ‒ wyjaśnił.
‒ Amanda ‒ powiedziała i odwróciwszy się odeszła pochłaniana przez zmysłowe rytmy muzyki. Tak, tego właśnie było jej trzeba.


*   *   *


Przez pierwsze dwie godziny starał się udawać, że dobrze się bawi. Docenił fakt, że zorganizowali dla niego ten wypad i nawet próbował sobie wmówić, że jest nim podekscytowany. Jednak w przekonywaniu samego siebie był beznadziejny. Wymalowane, przepełnione silikonem, młode dziewczyny, wyginały przed nim swe elastyczne ciała w najbardziej nieprawdopodobnych pozach, a on mógł myśleć jedynie o dziewiętnastowiecznej księdze, którą zostawił w hotelowym pokoju. Napisany po łacinie tekst był dość czytelny, a sam starożytny przedmiot w doskonałym stanie, co trochę nie dawało mu spokoju. Czy na pewno była autentyczna? Może miał do czynienia z falsyfikatem? Westchnął ciężko. Jedyne, czego teraz chciał, to wrócić do pokoju i dotknąć naznaczonych czasem, pergaminowych stron.
W którymś momencie zarejestrował, że pokrzykiwania towarzyszących mu mężczyzn przycichły i zerknąwszy w ich stronę, ujrzał jak gapią się na podium z otwartymi szeroko ustami. Pokręcił zniesmaczony głową i zniechęcony głośno westchnął. Spojrzał w stronę, w którą się gapili i zamarł.
Była niska i miała wręcz idealną figurę. Nie była ubrana jak wszystkie te striptizerki. Miała na sobie jedynie czerwoną sukienkę, długą do połowy ud i dość luźną, co było raczej dziwne. Wyraźny zarys brodawek wskazywał na to, że nie miała na sobie stanika, co ku jego przerażeniu sprawiło, że przebiegły mu po karku dreszcze i gdzieś tam w czeluści zakołatała się myśl, że być może wygląda teraz jak jego znajomi. Starał się otrząsnąć, ale nie mógł wprost oderwać od niej oczu, szczególnie, że bardzo szybko odkrył, iż dziewczyna ignorując wszystkich zebranych, skupiła się jedynie na nim.
Jej taniec nie był wyzywający, nie miał w sobie niczego prowokującego. Wręcz przeciwnie, była w tym jakaś subtelność, opleciona ogromem zmysłowości. Dziewczyna w niczym nie przypominała lubieżnych striptizerek, które jeszcze przed momentem wyginały się w obrzydliwych pozach. Nieznajoma kusicielka była zjawiskowa. Ogniście rude włosy opadały jej do połowy pleców, a oczy… nigdy wcześniej nie widział niczego bardziej przedziwnego. Jej oczy były czarne. Wstrzymując oddech wpatrywał się w jej twarz, którą do niego zbliżyła i nie mógł się poruszyć. I wtedy zrobiła coś, co zmroziło mu krew w żyłach. Jakimś niebywale zwinnym ruchem zdjęła koronkowe majtki, poruszając się przy tym tak subtelnie, że w pierwszej chwili nawet nie zauważył, co się stało. Rzuciła w niego strzępkiem materiału, a on modlił się w duchu, aby nie ujrzała jego wzwodu.
Gdyby wierzył w zjawiska nadprzyrodzone, uznałby, że ma do czynienia z mitycznym sukubem. Istotą nierealną. A najdziwniejsze było to, że nagle wszystko wokół znikło. Księga o starożytnych artefaktach? Jaka księga? Artefakty? A czym właściwie są artefakty? Zmysłowa kusicielka tańczyła przed nim, a on mógł myśleć jedynie o tym, że w dłoni ściska właśnie figi, które odsłoniły jej kobiecość. Czuł dreszcze na samą myśl o tym. Jakże piorunujący efekt uczynił ten rudzielec. Nie musiała się nawet rozbierać, żeby przykuć wzrok każdego, zebranego w lokalu gościa. Wystarczyło zdjąć z siebie jedynie strzępek bielizny. Dręczyła go, błądząc po swym ciele dłonią i niby przypadkiem podwijając materiał, który jednak nie odsłonił ani na sekundę tej części ciała, o jakiej fantazjował teraz każdy, wpatrujący się w nią mężczyzna.
Gdy skończyła tańczyć, podeszła do niego, nie spuszczając z niego wzroku, a on nie wiedział jak ma się zachować.
‒ Masz coś mojego ‒ wyszeptała, sprawiając, że poderwał się z krzesła jak oparzony i wyciągnął w jej stronę dłoń z czarną bielizną.
‒ Upuściłaś ‒ bąknął i ubliżył sobie w myślach. Spostrzegł na jej twarzy uśmiech i pomyślał, że jest jakaś inna. Nie pasuje do tego miejsca.
‒ W nagrodę, że je dla mnie przechowałeś, należy ci się bonus. ‒ Usłyszał i zanim zdążył zareagować, złapała go za rękę i pociągnęła w stronę wąskiego korytarza.
Za sobą słyszał pokrzykiwania kolegów, ale nie zawracał sobie tym głowy. Szedł za nią, jak dziecko za rodzicem. Pod wpływem emocji uścisnął jej dłoń i poczuł jak nieznacznie zwalnia kroku, przez chwilę miał wrażenie, że go odepchnie, jednak nie zrobiła tego. Poczuł jak splata ich dłonie i było w tym coś erotycznego.
‒ Nie powinienem tam iść ‒ wymamrotał. ‒ Muszę to przerwać, dopóki jeszcze nie zaszło zbyt daleko.
Zerknął z góry na rudowłosą i jęknął. Jak miał to, do jasnej cholery, przerwać? Przecież to było niemożliwe. Takiej dziewczyny nie można tak po prostu odtrącić. Ale to przecież dziwka. To po prostu jej praca. ‒ Tłumaczył sobie w myślach.
‒ To chyba tu ‒ bąknęła, rozglądając się na wszystkie strony.
Wyglądało to tak, jakby nie wiedziała, gdzie są. Może była nowa i jeszcze nie znała dokładnie budynku. Po chwili zamajaczył VIP Room, a on ciężko westchnął.
Grafitowe ściany z punktowym oświetleniem, rzucającym zaledwie cienie przytłumionego światła i stojąca na środku pomieszczenia, obita czerwonym pluszem kanapa. Nastrojowa, zmysłowa muzyka, sącząca się leniwie z głośników.
Pociągnęła go za sobą i idąc tyłem, wpatrywała się w niego hipnotycznym wzrokiem, a on miał wrażenie, że przewierca go na wylot. Drobniutka, wydawała się być wszędzie. Sięgała mu ledwie do ramienia, a miała przecież na sobie buty na obcasie. Taka delikatna i śliczna, jak porcelanowa laleczka. Co taka dziewczyna robiła w tym pieprzonym burdelu?
‒ Nie wiem czy to dobry pomysł ‒ powiedział, a ona pchnęła go na kanapę, po czym usiadła na nim okrakiem, sprawiając, że przymknął z jękiem oczy, nadal ściskając w dłoni jej majtki.
‒ Więc zaproponuj lepszy ‒ wyszeptała zmysłowo do jego ucha. Miał wrażenie, że poczuł koniuszek jej języka i zacisnął szczękę. ‒ Tam, w lokalu, wyglądałeś jakbyś się nudził.
‒ Skąd… ‒ Popatrzył na nią zdezorientowany. Rozejrzała się wokoło.
‒ Masz papierosy? ‒ zapytała i widząc jego skołowaną minę, kontynuowała: ‒ Bez obawy, nie jestem dziwką i nie pracuję tu. Moje majtki, które tak wytrwale ściskasz w dłoni, są jedynie skutkiem zakładu.
Wstała i podeszła do stolika, który stał kilka kroków dalej. Nalała whisky do dwóch szklanek i podała mu jedną.
‒ Kim ty właściwie jesteś?
‒ Możemy się zabawić, albo pogadać ‒ zaproponowała, a on poczuł jakiś chaos. ‒ Kurwa, mam ochotę zapalić ‒ wymruczała niezadowolona i usiadła obok.
‒ Jak masz na imię? ‒ Usłyszała i ponownie na niego spojrzała. Poczuła wątpliwości.
Już w pierwszej chwili, gdy go ujrzała, wiedziała, że jedynie on będzie stanowił jakiekolwiek wyzwanie. Taniec dla jakiegoś, pierdolonego bałwana, którego łapy nagminnie lądowałyby na jej cyckach, niezbyt ją zachęcał. Jedynie ten facet wyglądał jakby znalazł się tu przez przypadek. Nie miała ochoty na podtatusiałego prosiaka, a nie widziała nikogo, kto czymkolwiek by ją zaintrygował. Do chwili, aż nie zerknęła na niego. Te przymrużone, ponure oczy, przepełnione jakimś drapieżnym mrokiem. Jakby był z czegoś niezadowolony, jakby chciał być w innym miejscu. To było przedziwne, ale nawet tańcząc dla niego i widząc pragnienie w jego oczach, nadal miała wrażenie, że ta posępność wciąż w nim jest. Miał w oczach nutę melancholii. Był zupełnie inny od reszty otaczających ich mężczyzn. Ten facet stanowił prawdziwe wyzwanie. Nawet dla niej samej.
Był cholernie przystojny. To musiała przyznać. W pierwszym momencie tego nie zauważyła. Może to ta postawa oderwanego od rzeczywistości faceta czyniła go jeszcze bardziej ponętnym? Mocno zarysowany kształt szczęki sprawiał, że biła od niego jakaś siła. Kilkudniowy zarost i nieziemsko wykrojone, pełne usta. Spoglądał na nią swymi nieprawdopodobnie błękitnymi oczyma, a ona zastanawiała się, co powinna teraz zrobić? Przelecieć go, czy nie zawracać sobie tym głowy?
‒ Michelle ‒ powiedziała i ujrzała na jego twarzy lekki uśmiech.
‒ Jestem Caleb. ‒ Poczuła dreszcze, słysząc głęboki, lekko ochrypły ton głosu bruneta. Zapragnęła go pocałować. ‒ Co ty tu właściwie robisz? ‒ zapytał, zanim zdążyła spełnić swe pragnienie. ‒ Pomijając oczywiście ten szalony zakład.
‒ Właściwie to jestem tu jednie przejazdem ‒ stwierdziła. Były to chyba najodpowiedniejsze słowa. Widziała, że chce zadać kolejne pytanie. ‒ Oblałam wszystkie egzaminy na uczelni i postanowiłam to uczcić ‒ stwierdziła, a on parsknął śmiechem.
‒ Co studiujesz? ‒ zapytał.
‒ Medycynę ‒ powiedziała i ujrzała na jego twarzy zainteresowanie. ‒ Studiowałam ‒ uzupełniła. ‒ Robiłam to jedynie dla babci. Ma jakąś chorą obsesję na punkcie wnuczki lekarki, a ja nienawidzę tego kierunku.
‒ Więc co zamierzasz teraz robić? ‒ zapytał zaintrygowany.
‒ Szczerze mówiąc, to sama nie wiem. Powoli kończy mi się gotówka, więc pewnie gdzieś się zatrudnię albo pojadę do brata, ma warsztat samochodowy ‒ stwierdziła, a on głośno się roześmiał na myśl o tej ślicznotce umorusanej smarem, z kluczem francuskim w dłoni.
‒ A ty? ‒ Usłyszał.
‒ Co ja?
‒ Co tu robisz? ‒ zapytała, a on zmarszczył czoło. W zasadzie było to pytanie, na które nie chciał udzielić jej informacji. ‒ Gdzie mieszkasz?
‒ Na razie jestem przejazdem, tak jak ty. Ale za kilka dni wyprowadzam się do rodzinnej posiadłości, którą zobaczę po raz pierwszy na oczy ‒ stwierdził i ujrzał w jej oczach nutkę ciekawości. ‒ W Baton Rouge, w Luizjanie ‒ wyjaśnił.
‒ A czym się zajmujesz? ‒ To było dziwne, ale ciekawiło ją to, a przecież zazwyczaj miała wszystko w dupie.
‒ Studiowałem historię sztuki na Sorbonie, a później przez rok wykładałem tam literaturę. Teraz nie mam pojęcia, na czym stoję.
‒ Na Sorbonie? To nie mieszkasz w Stanach?
‒ Jestem Irlandczykiem. Urodziłem się i wychowałem w Europie. ‒ Robiło się coraz ciekawiej. Oparła się o poręcz kanapy i podkuliła nogi. Domyślił się, że było jej niewygodnie i położył sobie jej stopy na kolanach. Widział jak zamarła i zacisnęła dłonie na materiale sukienki. Powoli, leniwie i enigmatycznie zaczął odpinać pasek u jej sandałka, by po chwili zdejmować jej go z nogi. To samo zrobił z drugim i miał jakaś cholerną satysfakcję z tego, jak wielkie zrobiło to na niej wrażenie. Zaczął delikatnie masować stopy dziewczyny i uśmiechnął się, widząc na jej twarzy błogą ulgę. ‒ A ty skąd pochodzisz, Michelle? ‒ zapytał.
‒ Niewielkie miasteczko w Arkansas, ale od jakiegoś czasu ciągle się przemieszczam. Nie zatrzymałam się nigdzie na dłużej ‒ stwierdziła i westchnęła. ‒ Miałam dziś zadzwonić do Deana i uprzedzić go, że wrócę, ale to był jakiś taki zakręcony dzień i w sumie to sama nie wiem, czy chcę tam wrócić. Od zawsze dusiłam się w tym miejscu.
‒ Kim jest Dean?
‒ To mój brat ‒ powiedziała, wzruszając ramionami. Przez chwilę milczał, przyglądając się jej.
‒ Więc nie wracaj tam ‒ powiedział, a ona wbiła w niego uważne spojrzenie.
‒ „Dziś” nie wiem, co będę robiła „jutro”. ‒ Usłyszał i zmarszczył czoło. ‒ To moja dewiza ‒ wyjaśniła.
Wpatrywał się w nią z uwagą i czuł, że powinien odejść, że ta dziewczyna oznacza jedynie kłopoty, jednak te jej tajemnicze oczy, które, gdy przyjrzał im się z bliska, okazały się intensywnie niebieskie, wręcz granatowe, rude włosy, zmysłowy głos i naturalność…
‒ Nadal masz ochotę zapalić? ‒ zapytał, zanim zdążył pomyśleć.
‒ Szaloną ‒ wyznała.
‒ To wspaniale, ponieważ ja mam ochotę czegoś się napić. Znasz jakiś dobry lokal? ‒ zapytał i ujrzał, jak na jej twarzy pojawia się uśmiech.
‒ Nawet kilka, ale najpierw chcę coś od ciebie dostać ‒ wyszeptała i podnosząc się, przysunęła do niego bliżej. Poczuł dreszcze.
‒ Co takiego? ‒ zapytał z rezerwą, próbując ukryć emocje w głosie.
‒ Moje majtki ‒ wyszeptała mu do ucha, a on jęknął.
‒ A miałem nadzieję, że o nich zapomnisz ‒ stwierdził, unosząc brew.
‒ Czarne koronki? ‒ Zmarszczyła czoło. ‒ Widziałabym cię raczej w kremowej satynie ‒ dodała zadziornie, sprawiając, że oboje parsknęli śmiechem.
Po wyjściu skierowali się w stronę The Strip, głównej arterii miasta i już po chwili wchodzili do baru. Pierwszego z wielu, jakie odwiedzili tej nocy.
______________________________________________________________________________________________________

*Do wykonania okładki i całej oprawy graficznej użyłam materiałów do których nie posiadam praw autorskich. Grafika została wykonana na potrzeby promocyjne, nie używam jej w celach komercyjnych, nie uzyskuję żadnych korzyści materialnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz