Rozdział 4
Brudny taniec
23
kwietnia 2016
Okolice
Gatlinburga, Akansas, USA
Nola westchnęła odkładając
pamiętnik na nocną szafkę. Obudziła się gdy na dworze było jeszcze ciemno i
pierwszą rzeczą, którą zrobiła, było ponowne zagłębienie się w historię
Serenity.
‒ To na pewno on ‒ szepnęła. ‒
To na pewno Billy jest tym mężczyzną.
Była już teraz pewna, że
odnalazła właściwą osobę. Ale dlaczego ta historia skończyła się tak potwornie?
Billy był zwykłym marynarzem, więc na pewno nie miał pieniędzy, może to
sprawiło, że kochający swą córkę ojciec chciał dla niej lepszego życia i
rozdzielił tę dwójkę. Nola zerknęła w stronę pamiętnika. Miała ochotę sięgnąć
po niego ponownie i kontynuować lekturę. Niestety było już południe, a ona
miała jeszcze przed sobą przeprowadzkę, co właściwie raczej ją cieszyło. Gdy
mniej więcej dwie godziny temu Gloria zaproponowała jej zmianę pokoju, była wręcz
zachwycona perspektywą posiadania w łazience wanny i wizji kolejnej długiej
kąpieli. Tym razem nie będzie już musiała obawiać się, że powtórzy się historia
z poprzedniego wieczoru. Nie miała ochoty na kolejny spacer po korytarzu,
owinięta jedynie w ręcznik, nawet gdyby zakrywał ją od szyi do samych kostek.
Starała się nie myśleć o poprzednim wieczorze i incydencie z aroganckim
dupkiem, a właściwie szeregu incydentów, począwszy od cholernych papierosów, aż
do niefortunnej kąpieli i tym co zaszło później. Z drugiej strony budziło to w
niej jakieś dziwaczne instynkty. Na szczęście zbyt pewny siebie Dean, tak jak
się spodziewała schował głowę w piasek. Utarła mu nosa i
chyba to podziałało.
Wzdychając podniosła się z
łóżka i poszła do łazienki. Ujrzawszy swe odbicie w lustrze aż jęknęła.
Podkrążone oczy i blada twarz wręcz prosiły o chwilę odpoczynku. Może powinnam iść na jakiś spacer? ‒
pomyślała niepewnie. Świeże powietrze na pewno dobrze by jej zrobiło. Jednak
wizja choćby przypadkowego spotkanie tego idioty jedynie ją odstręczała.
Nie miała ze sobą dużo rzeczy
więc przeniesienie się do drugiego pokoju zajęło jej dosłownie kilka minut.
Pokój numer siedemnaście był o wiele większy. Posiadał też dodatkowe
pomieszczenie. Łóżko było o wiele większe i stało na wprost okna, co bardzo jej
się spodobało. Dodatkowym atutem był całkiem dużych rozmiarów taras z widokiem
na góry. Okolica była piękna. Pewnie w innych okolicznościach wykorzystałaby
słoneczną pogodę i chodziła na spaceru po górach i okolicznych lasach, jednak
miała ograniczony czas na czytanie. Niecały tydzień. Zerknęła na telefon.
Powinna zadzwonić do Martina, jednak nie chciała nawet z nim rozmawiać.
Napisała sms’a i wyłączyła komórkę. Zerknęła na stojącą na komodzie wieżę i
rozejrzała się w poszukiwaniu jakichś płyt. Niestety niczego nie znalazła. W
samochodzie miała jedynie arie i muzykę klasyczną Martina. Włączyła radio.
Nastawiony na full głośnik sprawił, że aż podskoczyła do góry. Uśmiechnęła się
na dźwięk melodii i zaczęła przytupywać do rytmu. Od zawsze Do you love me ‒ The Contours kojarzyło
jej się z Dirty Dancing i
beznadziejnym, aczkolwiek porywającym tańcem Patricka Swaize.
Początkowo zamierzała
przyciszyć, ale cudownie tandetna muzyka wręcz ją porwała. Przymknęła oczy i
zaczęła tańczyć tego cholernie kiczowatego twista przykładając się do tego aż
nadto.
‒ Watch me
now, oh[1] ‒ nuciła
słowa piosenki. I to było takie odprężające. ‒ Ah, work it all baby[2].
‒ Well,
you're drivin' me crazy[3].
‒ Usłyszała i włos jej się zjeżył na głowie. Błyskawicznie otworzyła oczy,
natrafiając na błyszczące spojrzenie tego cholernego Deana, który był
najwyraźniej całą sytuacją aż nadto ubawiony. Zamarła. Tysiące myśli pojawiało
się w jej głowie. Gdyby trzymała coś w dłoni, zdecydowanie rozbiłoby się to w
tej chwili na jego głowie.
‒ Wypierdalaj stąd! ‒ wrzasnęła, ale ku swemu
zdumieniu ujrzała, iż nie dość, że nie spełnij jej żądania, to ruszył w jej
stronę idąc w jej ślady i ku swemu ogromnemu zdziwieniu musiała przyznać, że
poruszał się całkiem dobrze.
‒ Now
tell me baby[4]. ‒ Usłyszała.
‒ Mmm, do you like it like this?[5]
‒ To mówiąc przyciągnął ją do siebie i zamknął w ciasnym uścisku.
Zadrżała gdy poczuła wyraźnie jego ciało, po
raz pierwszy tak blisko i intensywnie. Nie sądziła, że się do tego posunie, do
tej pory utrzymywał dystans, teraz jednak pozwolił sobie na zbyt wiele.
Sugestywnie poruszał biodrami, zmuszając ją do tego samego. Chociaż
„zmuszając”, to chyba niewłaściwe słowo, ponieważ aż tak bardzo mu się nie
opierała. Tym bardziej, że skubaniec tańczył nad wyraz dobrze.
‒ Często ci się to zdarza? ‒ zapytała, gdy
pchnął ją na ścianę i przygwoździł do niej.
‒ Jeżeli masz na myśli taniec, to z
przykrością wspominam szkole turnieje tańca w których brała udział moja
siostra, chociaż teraz doceniam korzyści płynące z wielu godzin udręki ‒ wyznał
rozbrajająco, a ona chcąc nie chcąc parsknęła śmiechem. ‒ Masz śliczny uśmiech.
‒ Usłyszała i zrobiło jej się niezręcznie, tym bardziej w pozycji w
jakiej się teraz znajdowali. ‒ I twoje włosy… szaleję za nimi.
‒ Zwariowałeś ‒ mruknęła i spróbowała się
uwolnić z uścisku, ale nie pozwolił jej.
‒ Myślę, że możesz mieć rację. ‒ Usłyszała i
poczuła jak łapie ją za nadgarstki. Przełknęła głośno ślinę. ‒ Well, you're driving me crazy[6]
‒ zanucił jej do ucha, a ona zadrżała.
‒ Działa to za każdym razem? ‒ zapytała
starając się opanować oddech i nie pokazać jak bardzo działało na nią.
‒ Co takiego? ‒ wyszeptał spoglądając na jej
usta głodnym wzrokiem. Widziała, że z całej siły powstrzymuje się aby jej nie
pocałować. Ku swemu przerażeniu ona również tego pragnęła. Wsunąć dłonie w jego
włosy i przyciągnąć do siebie, a później pozwalać mu… Kurwa! ‒ zaklęła w myślach starając się opanować. Nie chciała dać
mu tej satysfakcji. Nie miała zamiaru być kolejną zaliczoną laską.
‒ Czy te twoje sztuczki zawsze działają?
Udaje ci się przelecieć każdą dziewczynę? Metoda na ręcznik, czy może twist? Co
jest skuteczniejsze? ‒ zapytała i ujrzała jak wpatruje się w nią z uwagą, lekko
się uśmiechając. Miał naprawdę nieprawdopodobnie zielone oczy. Na pewno spodobałyby się Serenity ‒
pomyślała.
‒ Prawdę mówiąc nie wiem czy działają. ‒
Usłyszała i zmarszczyła czoło. ‒ Ponieważ, kochanie… zrobiłem to po raz
pierwszy i to ty jesteś moją odpowiedzią ‒ dodał, a ona zamarła. ‒ Powiedz mi,
Nola, działają?
Był tak blisko, jego usta były tak blisko i
ten szept, ton głosu.
‒ Co tu tak głośno? ‒ rozległo się w
korytarzu i zanim do pokoju weszła Gloria, Nola zdążyła odepchnąć od siebie
Deana. Starała się opanować emocje, ale było to dość skomplikowane. ‒ Dean? Co
tu robisz?
‒ Przyszedłem sprawdzić czy Nola czegoś nie
potrzebuje, babciu ‒ powiedział i ucałował staruszkę w czubek głowy. ‒ Będę na
dole.
‒ Babciu? ‒ wydusiła Nola, wpatrując się w
drzwi za którymi zniknął chłopak.
‒ To Dean ‒ stwierdziła kobieta jakby samo
imię wystarczyło.
‒ Dean to twój wnuk, Glorio? ‒ zapytała i
zmarszczyła czoło. ‒ A czy masz może jeszcze jakiegoś? ‒ dodała. Architekt? I
to jeszcze tak cholernie uzdolniony. Czy to mógł być ten impertynencki osioł?
‒ Tylko tego nicponia. A mógł zostać
prawnikiem ‒ wymruczała kobieta kręcąc głową.
‒ Robi to co lubi, Glorio. To chyba
najważniejsze ‒ wydukała Nola, nie wiedząc co powiedzieć. Poczuła się trochę
dziwnie.
‒ Lepiej byłoby dla niego, gdyby miał dobry
zawód, a nie tylko rysunki i projekty ‒ marudziła.
‒ Jeszcze ręczniki i twist ‒ bąknęła Nola, a
widząc zdezorientowanie Glorii, dodała: ‒ Może woli pracować w hotelu. Pewnie
zależy mu na tym, aby ci pomóc.
‒ Ale przecież Dean tu nie pracuje. ‒
Usłyszała kobietę i zerknęła na nią zdezorientowana.
‒ Widocznie coś pokręciłam, wczoraj… no, on…
wydawało mi się, że… pewnie coś źle zrozumiałam ‒ skwitowała.
‒ Na pewno. Dean co prawda przyjeżdża dość
często, ale zawsze wpada zaledwie na godzinę, albo dwie. Sprawdzić czy czegoś
nie potrzebuję, czasem coś naprawi, albo w czymś pomoże. Nie jest złym
dzieckiem, tylko byłoby mu lepiej gdyby został prawnikiem ‒ podsumowała.
‒ Wydawało mi się, że tu nocował, więc…
‒ A tak. Nocował. To nawet dziwne, nie
pamiętam kiedy ostatnio tu nocował. Chyba jak przyjechała Eli. Dwa lata temu.
Trochę mnie nawet zaskoczył, bo oświadczył, że zatrzyma się na kilka dni, a to
do niego niepodobne.
‒ Więc… to znaczy, że… no wiesz, jak
wynajmujecie tu pokój jakiejś kobiecie to on… to on tu nie nocuje?
‒ A po cóż miałby nocować? On trzyma się z
daleka od gości. Ciągle tylko rysunki i projekty, a mógł zostać…
‒ Więc on mówił prawdę? ‒ zapytała
przerywając kobiecie.
‒ A o czym ty teraz mówisz, drogie dziecko? ‒
Usłyszała zdezorientowany głos staruszki i przywołała się do porządku.
‒ Jeżeli chcesz znać moje zdanie, Glorio, to
uważam, że Dean jest naprawdę zdolnym projektantem, a prawnicy nie zarabiają
teraz zbyt dużo. Zresztą mimo wszystko nie jest to zbyt miły zawód. Sama
powiedz, muszą bronić morderców, złodziei.
‒ To w sumie prawda ‒ przyznała kobieta po
namyśle, a później westchnęła przeciągle. ‒ Zejdziesz ze mną na dół.
Naszykowałam dla ciebie kilka rzeczy Eli. Myślę, że będą pasować.
Nie czekając na odpowiedź ujęła dziewczynę za
rękę i pociągnęła za sobą. Zanim wyszły z pokoju otworzyła drzwi do łazienki i
zajrzała do środka.
‒ Dean zabrał ręczniki? ‒ zapytała, a Nola
zaczerwieniła się. Zanim jednak coś odpowiedziała spojrzała na ścianę
naprzeciwko i aż ją zatkało.
‒ Okno ‒ wydukała. ‒ To jest okno.
Wczorajszego wieczoru nie przyjrzała się
bliżej ścianie, która teraz okazała się ogromnym oknem. Ponieważ umiejscowiona
była we wnęce, a światło było przytłumione, Nola uznała, że jest to ściana. „Nie
musisz się obawiać. Nie będzie mnie w tamtym pokoju.„ ‒ wspomniała
słowa Deana i aż zagotowała się ze złości. Nie było go w pokoju, co mogło
oznaczać tylko jedno.
‒ Dziwne? ‒ Usłyszała staruszkę i ujrzała jej
zdezorientowany wzrok.
‒ Co się stało? ‒ zaniepokoiła się.
‒ Roleta zawsze jest opuszczona. Wydawało mi
się, że wczoraj też była ‒ wymamrotała Gloria i wypchnęła ją z łazienki.
Nola schodziła na dół pełna morderczych
myśli. Wyglądało na to, że cholerny Dean widział jednak coś więcej niż tylko
różowy ręcznik. Nie znała go nawet całego dnia, a już zdążył ją sobie dokładnie
obejrzeć, trzymał swoje łapska na jej tyłku i…
‒ Przecież ja za miesiąc wychodzę za mąż, do
jasnej cholery ‒ wydukała, zaciskając dłonie w pięści i starając się wyrzucić z
myśli to, co przynosiły jej wspomnienia kilku ostatnich chwili i to co wtedy
czuła.
Czuła się trochę dziwnie. Wszystko było teraz
jakieś inne. To zaskakująco niebywałe, ale poczuła się w tym miejscu jak u
siebie w domu. A właściwie nie, bo przecież mieszkanie w którym mieszkała, było
jedynie wynajętym pomieszczeniem, którego zbytnio nie lubiła. Wspólnie z
Martinem zaplanowali, że po ślubie kupią jakiś domek. Początkowo chciała
skorzystać z usług architekta, który odpowiadał za wystrój pensjonatu, jednak w
obecnej chwili nie było to już możliwe. Chyba że zaszła jakaś pomyłka i okaże
się, że to nie chodzi o tego impertynenta. Na samą myśl o tym, że podglądał ją
przez okno, dostawała dreszczy. Co teraz powinna zrobić? Spakować się i
wyjechać. Jednak coś trzymało ją tu w miejscu. I było to naprawdę dziwne.
Gdy znalazła się na dole Gloria zaprowadziła
ją do pomieszczeń prywatnych. Nola ze zgrozą wpatrywała się we wściekle różową
puchową kurtkę którą podała jej Gloria. Na szczęście była jedną z wielu, na co
Nola odetchnęła z ulgą. Istotnie szafa dziewczyny aż pękała w szwach, a ubrania
były w takim samym rozmiarze. Pasował nawet numer buta. Kwestia garderoby
została rozwiązana.
‒ Teraz zjesz obiad i pójdziesz na spacer. ‒
Usłyszała i otworzyła usta aby zaprotestować, niestety Gloria była na to
przygotowana. ‒ Bez gadania. Jesteś blada jak trup.
‒ Mam jeszcze trochę kart do przeczy…
‒ Karty poczekają. Mamy dziś taki piękny
słoneczny dzień, grzech nie skorzystać.
‒ Masz rację, Glorio. Krótki spacer dobrze mi
zrobi ‒ powiedziała i oparła się łokciami o kontuar komody przy której stała.
Przyglądała się krzątającej się kobiecie z
łagodnym uśmiechem. Było w niej coś swojskiego, jakieś ciepło i serdeczność.
Coś czego zabrakło w życiu Noli. W pewnym momencie poczuła czyjeś dłonie na
biodrach i zamarła. Pomimo iż w przejściu między komodą a łóżkiem było sporo
miejsca Dean otarł się o nią dość intensywnie i bardzo wolno. Sapnęła ze
złością, ale nie zdążyła nawet zareagować.
‒ Oprowadzę Nolę po okolicy. Lepiej żeby nie
zabłądziła. ‒ Usłyszała i poczuła złość.
‒ Poradzę sobie sama ‒ oświadczyła stanowczo.
‒ Nie sądzę. Wczoraj wyszłaś zaledwie na
chwilę i…
‒ Nie byłam mokra. ‒ Przerwała odruchowo, od
razu gryząc się w język. ‒ Jestem
przekonana, że dziś… ‒ Zamilkła widząc jego łagodny, ciepły uśmiech. Nie mogła
nic na to poradzić. Było w tym mężczyźnie coś, co mimo wszystko ją pociągało.
Nagle wpadło jej do głowy. ‒ Glorio, a może ty miałabyś ochotę na spacer? Sama
powiedziałaś, że grzech nie wykorzystać takiego pięknego dnia ‒ powiedziała i
ujrzała jak przez twarz Deana przemknął zawód.
‒ Wiesz… w sumie mogłabym się nawet przejść ‒
stwierdziła z uśmiechem kobieta. ‒ Oczywiście jeżeli nie masz nic przeciwko. ‒
Zwróciła się do Noli.
‒ Będzie mi miło, Glorio ‒ powiedziała,
chociaż poczuła jakąś nutkę żalu.
Ale przecież tak będzie lepiej. Sam na sam w
towarzystwie Deana czuła się dziwnie niepewnie. Czym tym razem by ją zaskoczył?
‒ W takim razie, gdy będziesz już miała
towarzystwo, ja pojadę do miasta. ‒ Usłyszała Deana i spojrzała na niego
pytająco.
‒ Pojedziesz? ‒ wydukała głupio.
‒ Babcia zna okolicę lepiej ode mnie ‒
powiedział. ‒ Ja muszę załatwić coś pilnego.
‒ Jedziesz do miasta? ‒ zapytała staruszka. ‒
Przecież mówiłeś, że zatrzymasz się na kilka dni. ‒ W głosie kobiety była nutka
żalu.
Nola ku swemu zdziwieniu również poczuła
jakąś przykrość. A przecież to rozwiązywało wszystkie problemy. Nie będzie
ręczników, nie będzie podglądania, nie będzie twista.
‒ Postaram się dziś wrócić. Jeżeli mi się nie
uda, to będę najpóźniej jutro w południe ‒ powiedział, nie odrywając wzroku od
Noli.
‒ W takim razie kupisz mi kilka rzeczy.
Poczekaj, zaraz zrobię ci listę. ‒ To mówiąc wyszła z pokoju. Dean podszedł do
dziewczyny i ująwszy ją pod brodę, a następnie skierował jej twarz na siebie.
‒ Nie wrócę, jeżeli tego nie chcesz. ‒
Usłyszała jego szept i poczuła dreszcze.
Sama już teraz nie wiedziała czego pragnie.
Ale w sumie teraz miała okazję pozbyć się tego drania na dobre.
‒ Podglądałeś mnie ‒ powiedziała z pretensją.
‒ Chciałem to zrobić, Nola. Nawet nie masz
pojęcia jak bardzo tego chciałem. Ale nie mogłem ‒ szepnął. ‒ Nie w taki
sposób…
‒ W jaki? ‒ zapytała cicho i ujrzała jak na
jego ustach pojawia się ten łagodny uśmiech. Taki inny od wszystkiego, co do
tej pory w nim widziała.
‒ Już mam! ‒ Do pokoju wróciła Gloria. Nola
gwałtownie odsunęła się od Deana i od razu tego pożałowała. ‒ Nie jest tego
dużo i w sumie to nic bardzo pilnego, Dean.
Nola poczuła jak chłopak dyskretnie łapie jej
dłoń. Było w tym coś niebywale serdecznego. Nadal patrzył na nią z takim
łagodnym uśmiechem, który odwzajemniła, co sprawiło, że wzmocnił uścisk.
‒ Nie odchodźcie daleko ‒ powiedział do Noli.
‒ Tu szybko się ściemnia ‒ dodał i wyszedł. Tak po prostu. Nagle coś do niej
dotarło. Nie powiedziałam mu żeby wrócił
‒ pomyślała z żalem.
Spacer z Glorią był… interesujący. Choć
początkowo Nola była myślami gdzie indziej. Myśl o tym, że nie zatrzymała Deana
nie dawała jej spokoju, choć pewnie tak będzie lepiej. Przykre było jedynie to,
że czuła się w jakiś sposób winna, bo chłopak zamierzał zostać, wyjechał przez
nią. Trudno było jej pozbyć tych natrętnych myśli. Jednak staruszka była
przemiła i bardzo szybko znalazły wspólny język. Gloria dużo opowiadała. O
swoim życiu, o pensjonacie, o swych dzieciach, no i co najważniejsze o wnukach. Indigo wydawała się być pewną siebie, nieco ekscentryczną, odważną dziewczyną.
Podobno swego obecnego partnera poznała w Las Vegas, w klubie ze striptizem,
podczas wieczoru kawalerskiego. Z opowieści Glorii wynikało, że dziewczyna
założyła się z koleżankami, że wejdzie na podium i zatańczy. Oczywiście zrobiła
to, a mężczyzną na którym się skupiła był Caleb, człowiek z którym się
związała. Miłość od pierwszego… zatańczenia, tak to nazwała Gloria. Wszystko
byłoby oczywiście dobrze, gdyby nie fakt, że przyszłym panem młodym był właśnie
Caleb, co oczywiście skomplikowało sprawę, jednak w żaden sposób ich nie
powstrzymało. Od tamtej nocy oboje przewrócili do góry nogami swe życie. Indi
zrezygnowała ze studiów i przeprowadziła się do Nowego Orleanu, a Caleb nie
dotarł do ołtarza i nie wyjechał z niedoszłą małżonką do Los Angeles gdzie
planowali zamieszkać. Gdy przyszedł czas na kolej Deana, Nola usłyszała wiele
narzekań. Gloria ubolewała głównie nad tym, że chłopak nie został adwokatem, co
było pragnieniem niejakiej Adele, narzeczonej chłopaka, która zostawiła go
właśnie z tego powodu.
‒ Wiesz, czasem myślę, że to przez nią ‒
powiedziała Gloria, a Nola spojrzała na nią zdezorientowana.
‒ Co dokładnie masz na myśli? ‒ zapytała. Nie
chciała aby staruszka uznała, że Dean ją w jakikolwiek sposób interesuje.
‒ Wydaje mi się, że nie został adwokatem
tylko dlatego, żeby się jej pozbyć. To dobry chłopak, a jakoś tak zawsze
dziwnie się przy niej zachowywał. ‒ Przez chwilę Gloria milczała i nad czymś
się zastanawiała. Nola miała ochotę potrząsnąć nią.
‒ Dziwnie, w sensie, że…?
‒ No wiesz, Indigo i Caleb nie odrywają od
siebie oczu, trzymają się za ręce i widać po nich, że się kochają. A Dean…
zawsze miałam wrażenie, że unikał Adele, był nieobecny w jej towarzystwie i
sprawiał wrażenie jakby gdzieś się spieszył, jakby musiał zrobić coś pilnego.
Nigdy ze sobą nie zamieszkali. To była dziwna para. Niechętnie to przyznaję,
ale ja również jej nie lubiłam. Początkowo każdy się dziwił, że wybrała Deana.
‒ Dlaczego? ‒ zapytała Nola, może zbyt
pospiesznie.
‒ Dziewczyna była piękna jak marzenie. Wygrywała
w konkursach piękności i miała duże powodzenie, mogła wybierać wśród
najlepszych. Nie była głupia, szkołę ukończyła z wyróżnieniem. A Dean… to dobry
chłopak, ale nic specjalnego. Nie dla takiej dziewczyny.
‒ Glorio, jesteś niesprawiedliwa. Nie znam go
długo, ale to naprawdę świetny chłopak. Przystojny i mądry, może nieco
irytujący, momentami można naprawdę stracić do niego cierpliwość, ale jest w
tym pewien urok i jest bardzo zdolny i… ‒ Urwała widząc uśmiech staruszki. ‒
Chciałam powiedzieć po prostu, że… no wiesz, znam… znam gorszych ‒ zakończyła
pokrętnie.
‒ Wcale nie jest przystojny i ubiera się jak
ostatni menel. Gdyby został adwokatem, nosiłby garnitury i przyzwoicie się
czesał. Teraz wygląda jakby na głowie ptak uwił mu gniazdo ‒ wymruczała Gloria,
a Nola ukryła uśmiech.
W pewnym sensie w słowach kobiety była jakaś
prawda. Chłopak ubierał się niedbale, a włosy istotnie sterczały mu we
wszystkie strony, jednak był w tym jakiś urok. Dean w garniturze? Nie.
‒ Jestem pewna, że gdyby został adwokatem
musiałby przeprowadzić się do jakiegoś większego miasta, a wtedy nie mógłby cię
często odwiedzać ‒ stwierdziła Nola i ujrzała jak staruszka nad czymś się
zastanawia.
‒ Może i masz rację. Ale mógłby się chociaż
wreszcie ustatkować. Ma już dwadzieścia sześć lat, a nadal mieszka sam. Czasem
zastanawiam się czy przypadkiem nie jest gejem ‒ skwitowała, a Nola parsknęła
śmiechem. Nie sądzę ‒ pomyślała.
Nagle coś do niej dotarło.
‒ Ile on ma lat? ‒ zapytała.
‒ Dwadzieścia sześć. Tyle co ty. ‒ Usłyszała
i przełknęła ślinę. Była pewna, że chłopak był straszy.
‒ Glorio, ja mam trzydzieści lat ‒ wydukała. ‒
W tym roku skończę trzydzieści jeden. ‒ Nagle poczuła się dziwnie. Nie sądziła,
że był od niej młodszy.
‒ No to przecież mówię. Jest w twoim wieku. ‒
Staruszka wzruszyła obojętnie ramionami.
‒ Jest dużo młodszy ‒ powiedziała Nola i
usłyszała głośny śmiech Glorii.
‒ Moje drogie dziecko, dużo młodszy byłby
wtedy, gdyby był nastolatkiem. Cztery lata to żadna różnica. I na boga, on nawet
wygląda poważniej od ciebie, moje dziecko. Może przez twoją fryzurę albo
kolczyk w nosie, sama nie wiem. Ale dałabym ci góra dwadzieścia pięć lat.
‒ Wiem, ta fryzura, to… wiesz, to w sumie
stało się niespodziewanie i nie planowałam tego. Bo widzisz, ja ścięłam włosy w
tym tygodniu. Tak jakoś wyszło. Były długie i… no wiesz, nie były czarne ‒
dukała.
‒ Jesteś blondynką? ‒ zapytała przyglądając
się jej z ciekawością.
‒ Byłam.
‒ Nie znam się za bardzo na tych trendach i
nowoczesnej modzie, ale w czarnych włosach ci do twarzy. Wyglądacie z Deanem
zabawnie, gdy…
‒ Jak to ja z Deanem? ‒ przerwała jej Nola.
‒ Gdy stoicie obok siebie. Zastanawiam się
wtedy, które z was ma dłuższe włosy, ale chyba… Dean.
‒ Dean ‒ powiedziały równocześnie i parsknęły
śmiechem.
‒ Tak, ten nicpoń w ogóle o siebie nie dba. A
tyle razy prosiłam, aby poszedł do fryzjera. Wiesz, że nigdy nie widziałam go w
garniturze? A gdyby był adwokatem, to… ‒ zamilkła i pokręciła głową ze
śmiechem. ‒ Mógłby wreszcie dorosnąć i się ustatkować.
‒ Fakt, czasem zachowuje się jak nastolatek ‒
mruknęła pod nosem i westchnęła. Była przekonana, że chłopak ma co najmniej
tyle lat co ona.
‒ Oj tam, Nola. Podobasz mu się, więc nie ma
co się dziwić, że małpiego rozumu przy tobie dostaje. ‒ Usłyszała i zamarła.
‒ Nie opowiadaj głupot Glorio ‒ bąknęła.
‒ Tak sobie tylko mówię. Śliczna z ciebie
dziewczyna, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że takich jak on mogłabyś mieć
na pęczki ‒ powiedziała i uśmiechnęła się do niej szeroko. Nola nie wiedziała
co powiedzieć. Było jej głupio, że Gloria tak umniejsza Deanowi.
‒ Sama powiedziałaś, że ta jego ex dziewczyna
była piękna i mądra. Więc pomyśl sama, coś musiała w Deanie zobaczyć. Nie
związałaby się z nim gdyby był taki ostatni jak mówisz.
‒ Coś w tym jest ‒ szepnęła staruszka i
wciągnęła głęboko powietrze. ‒ Wracajmy już, bo niedługo się ściemni. Nakażę
Deanowi zapalić światła na tarasie, zobaczysz jakie wtedy jest piękny widok.
‒ On chyba dziś nie wróci ‒ powiedziała Nola.
W tym momencie czuła się z tego powodu
przybita. Staruszka na pewno będzie zawiedziona. Usłyszała śmiech Glorii i
zerknęła na nią zdezorientowana.
‒ Nie wiem po co ten nicpoń pojechał, ale
uwierz mi dziecko, że widok na oświetlonym tarasie jest piękny, sama zobaczysz.
A teraz choć kochanie, nie chcę żebyś się przeziębiła. Jesteś chuda jak
szczapa, musisz więcej jeść. Wiem, że jesteś już dorosła, ale rodzice powinni
cię bardziej dopilnować, bo wyglądasz jakbyś była na coś chora ‒ gderała.
‒ Moi rodzice nie żyją Glorio i w sumie nie
mam żadnej bliskiej rodziny, a z dalszą nie utrzymuję kontaktu, nigdy nie
utrzymywałam. Wychowywała mnie babcia, ale ona niedawno umarła ‒ wyznała i
ujrzała jak na twarzy kobiety pojawia się troska.
‒ Zawsze możesz przyjechać do mnie. ‒
Usłyszała i coś zaczęło dławić ją w gardle. ‒ Dobrze ci z oczu patrzy dziecko.
‒ Nola nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie chciała mówić prawdy. O ślubie, o
Martinie, o tym, że już niedługo zmieni się jej życie i pojawi się w nim ktoś
bliski. Z drugiej strony Martin był w nim od lat, jednak w tym momencie nawet
nie pomyślała o swym narzeczonym jak o kimś bliskim. ‒ Już na samym początku
pomyślałam, że jesteś samotna. Nie obraź się, nie mam nic złego na myśli. Po
prostu masz w sobie smutek. Powinnaś bardziej o siebie dbać, praca to nie
wszystko. ‒ Te słowa sprawiły, że do Noli coś dotarło.
Właściwie praca była wszystkim w jej życiu.
Martin był jej częścią. Może po ślubie to się zmieni. Wspólny dom, dzieci,
życie, które będzie przypominało rodzinę, a nie zwykły związek. Jednak w tym
momencie nie było niczego istotnego poza pracą. Pamiętnik Serenity odmienił to,
wykoleił poukładane życie Noli. Ślub na pewno to zmieni.
‒ To naprawdę bardzo miłe z twojej strony
Glorio ‒ wyznała zdławionym głosem.
Prawda była taka, że istotnie czuła się w tym
miejscu rewelacyjnie. Jednak zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie tu już
mogła nigdy wrócić. W obecności Deana była kimś innym i nie czuła się z tym
pewnie. Nie chciała informować tych ludzi o Martinie, wiedziała też, że nie było
mowy, aby zabrać go tu ze sobą. A po ślubie nie zamierzała sobie komplikować
życia kłamstwami, bo taki przyjazd na pewno wiązałby się z okłamywaniem zarówno
Glorii jak i Martina. Pozorna swoboda i beztroska jaką miała teraz, zniknie już
za niecały miesiąc.
‒ Teraz idź się przebierz i zejdź na dół.
Przygotuję coś do jedzenia. ‒ Usłyszała, kiegdy doszły już na miejsce.
Gdy dotarła do pokoju była rozbita
wewnętrznie. Pewne rzeczy dotarły do niej zbyt wyraźnie. Gloria miała rację.
Był w niej smutek i była samotność. Czy kiedykolwiek choćby spróbowała dopuścić
do siebie Martina? Kogokolwiek?
‒ Lepiej będzie jak zostanę w pokoju ‒
wyszeptała i ująwszy w dłonie pamiętnik położyła się na łóżku.
Tak bardzo chciała ponownie wrócić do
Serenity i do jej przepełnionego emocjami życia. Przecież na razie nie
dowiedziała się kim był mężczyzna dla którego odebrała sobie życie. Ogrom
miłości wylewający się z listu napisanego przez dziewczynę w dniu jej śmierci. Czy uda mi się tak bardzo pokochać Martina?
‒ pomyślała. Westchnęła i odłożyła na szafkę nocną pamiętnik. Musiała iść. Nie
mogła przecież tak po prostu zignorować Glorii.
Wieczór spędziła bardzo przyjemnie. Posiłek
był jak zawsze smaczny i syty, a atmosfera rodzinna. Poznała już kilkoro
pracowników pensjonatu i miała wrażenie jakby znali się od dawna. To było
naprawdę wyjątkowe miejsce. Takie w którym można się wyciszyć, zrelaksować,
oderwać od rzeczywistości. Jednak tego wieczoru była dziwnie rozrojona. Dean
nie wrócił. I wiedziała że jest tego przyczyną. Miała jakąś głupią nadzieję, że
jednak Gloria się nie pomyli i będzie jej dane zobaczyć to niesamowite
oświetlenie o którym mówiła. Niestety gdy opuszczała salę taras spowijały
ciemności. A ociągała się z odejściem, została do późna.
Po powrocie weszła od razu do wanny. Kąpiel
ją zrelaksowała i sprowadziła jej myśli na inny tor. Znowu Serenity była na
pierwszym miejscu. Jednak zanim zdążyła pogrążyć się w lekturze usłyszała
pukanie do drzwi. Poczuła jakąś ulgę widząc Deana.
‒ Choć ze mną ‒ szepnął i wyciągnął w jej
stronę dłoń, a ona tak po prostu ujęła ją i poszła za nim. Bez słowa.
Dopiero gdy zeszli na dół i stanęła na
chłodnej nawierzchni terakoty, zorientowała się, że jest na boso. Miała na
sobie jedynie spodnie od piżamy i koszulkę na ramiączka. Szła za Deanem w milczeniu,
splatając z nim dłonie. W całym pensjonacie panowała cisza, było po już
północy. Korytarz tonął w ciemności, punktowe światła umiejscowione w podłodze
nie dawały praktycznie żadnego oświetlenia. Sala w której stronę podążali nie
była oświetlona. Zatrzymał ją zanim weszli do środka. Popatrzył na nią i
uśmiechnął się łagodnie. Czuła ekscytację, żadnych obaw, żadnych wątpliwości,
jedynie jakieś nieznane jej dotąd uniesienie spowodowane tym niezwykłym
wydarzeniem. Nic nie mówiąc stanął tuż za nią i zakrył jej oczy, a później
pchnął przed siebie. Niczego nie widziała, do jej uszu docierał jedynie jakiś
dziwny, przytłumiony i nieskoordynowany dźwięk, który niczego jej nie
przypominał. Gdy odsłonił jej oczy ujrzała kominek i domyśliła się, że słyszała
strzelające niesfornie płomienie. Dean uważnie ją obserwując położył dłonie na
jej ramionach i odwrócił ją do tyłu. Odsunięta firanka odsłaniała widok na
niesamowicie oświetlony taras. Istotnie był to niesamowity widok. Prawie jak
pas startowy na lotnisku, z tą może różnicą, że tu wszystko było tak niebywale
intymne. Przytulne.
‒ Myślałam, że już nie wrócisz ‒ szepnęła.
‒ Pomyślałem, że źle zacząłem naszą znajomość
i że powinienem to jakoś naprawić. ‒ Usłyszała i wciągnęła głośno powietrze.
‒ I uznałeś, że to wystarczy? ‒ Nie wiedziała
co mówić, ten facet wydawał się teraz być kimś zupełnie innym.
‒ Chodźmy… ‒ Nie dając jej dojść do słowa ani
w żaden inny sposób zareagować złapał ją za rękę i pociągnął za sobą.
‒ Gdzie?
‒ Chcę ci jeszcze coś pokazać. ‒ Usłyszała i
podążyła za nim na górę, jednak nie zatrzymali się na piętrze na którym
wynajmowała pokój.
Weszli na samą górę. Na strych. Gdy weszli do
pomieszczenia od razu domyśliła się, że był to jego pokój, choć pokój to było
raczej nieodpowiednie określenie. Pomieszczenie przypominało raczej miniaturowy
loft. Oświetlenie było skąpe, nastrojowe. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć
pchnął ją w stronę łóżka.
‒ Co to jest? ‒ zapytała głupio.
‒ Moje łóżko ‒ odpowiedział kryjąc głupi
uśmiech, a ona poczuła irytację.
‒ Co ty sobie wyobr… ‒ Zanim skończyła
poczuła jak wsadza jej coś w rękę. Była to wielka miska z popcornem.
Zmarszczyła zdezorientowana czoło gdy wskazał jej na pustą ścianę naprzeciwko
łóżka, na które w następnej chwili ją pchnął. Tym razem nawet nie zdążyła
zaprotestować. Zanim dołączył do niej, podszedł do urządzenia stojącego na
szafce obok i włączył je.
‒ Well,
you're driving me crazy[7]
‒ zanucił znajome słowa, a ona uśmiechnęła się szeroko na widok projektora
wyświetlającego na białej ścianie film.
‒ Dirty dancing ‒ szepnęła.
‒ Zastanawiałem się czy nie wolałabyś
przypadkiem Gwiezdnych wojen, ale wspominając dzisiejsze popołudnie i tego
seksownego twista stwierdziłem, że ta pozycja o wiele bardziej przypadnie ci do
gustu ‒ oświadczył siadając tuż obok niej.
‒ Powinnam wrócić do siebie ‒ szepnęła
wzdychając.
Nigdy wcześniej nic podobnego ją nie
spotkało. Martin zabierał ją na gale, oficjalne przyjęcia, do opery, do kina,
na romantyczne kolacje w najróżniejszych miejscach. Ale to… to było coś czego nie
zamieniłaby na nic innego. Coś co przebijało wszystko. Swą prostotą, nastrojem,
klimatem i intymnością. Stary projektor, tandetny Dirty dancing, miska popcornu
i przytłumione światło. Nie zamieniłaby tego nawet na kolację na szczycie wieży
Eiffla, na którą zabrał ją Martin w noc gdy się jej oświadczył.
‒ Zostaniesz?
‒ Czy to po to pojechałeś do miasta? ‒
zapytała, unikając oczywistej odpowiedzi, a on przytaknął głową.
‒ Now
tell me baby[8]. ‒
zanucił jej do ucha, a ona głośno westchnęła.
‒ Zamknij się i oglądaj ‒ mruknęła i zrobiła
coś, czego się po sobie zupełnie nie spodziewała. Przysunęła się do Deana i
oparła głowę na jego ramieniu. Serenity
poczeka ‒ pomyślała wpatrując się w skromnie ubraną drobną blondynkę, która
właśnie w towarzystwie rodziców rozglądała się na wszystkie strony.
Poczuła jak Dean otacza ją ramieniem i całuje
w czubek głowy. Było w tym coś cholernie intymnego. Czy to był ten sam chłopak
z którym jeszcze wczoraj tarzała się w śniegu, a później defiladowała przed nim
prawie naga po hotelowym korytarzu? W tym momencie był tak zupełnie różny, że
trudno było jej uwierzyć, że jest to jedna i ta sama osoba.
Czułe ramiona, nastrojowy klimat i tandetny
film były czymś, czego potrzebowała. Ku swemu zaskoczeniu ani przez moment nie
poczuła się skrępowana. Nawet nie wiedziała w którym momencie zasnęła.
Opleciona jego ramionami z rozkoszą pogrążyła się we śnie.
***
Wpatrywał się w śpiącą u jego boku dziewczynę
z zachwytem. Od pierwszej chwili działała na niego jak draska na zapałkę. Nie
mógł się powstrzymać, aby jej nie prowokować, choć coś w nim za wszelką cenę
starało się go powstrzymać, jednak to było niczym lawina, po prostu się działo.
Gdy ujrzał Nolę po raz pierwszy, istotnie wziął ją za chłopaka. Stała w cieniu,
ubrana była w dres i te krótkie włosy, to go zmyliło. Ta złość i irytacja, gdy
nie udawało jej się zapalić papierosa rozbawiły go. Przez chwilę wpatrywał się
w nią nie ujawniając swej obecności. Myślał, że może zrezygnuje i wejdzie do
środka, jednak była niebywale uparta i niewiadomo ile by się jeszcze męczyła
gdyby się nie odezwał. Ta wściekłość w oczach, gdy na niego spojrzała. Gdyby
wzrok mógł zabijać, zdecydowanie byłby już trupem. I jej zachowanie… dosłownie
sypały się z niej iskry. Miała w sobie niebywałe pokłady temperamentu, a on nie
umiał powstrzymać się, aby jej nie drażnić. Uczucia w jej oczach zmieniały się
jak w kalejdoskopie. Wściekłość, zdezorientowanie, lęk, gdy uwierzyła, że coś
sobie zrobił, a później to pragnienie w spojrzeniu, które sprawiło, że ledwie
powstrzymywał się, aby jej nie pocałować.
Nie
jestem mokra! ‒ Za każdym razem, gdy przypominał sobie jej
słowa nie umiał powstrzymać się od uśmiechu. Wisienką na torcie było to, co
zrobiła z nim na samym końcu. Tyle zmysłowości w jej głosie, tyle żaru w jej
oczach, i ten delikatny, niebywale pobudzający dotyk. W każdej sekundzie miał
wrażenie, że płonie. Spalała go choćby swym spojrzeniem. Nie mógł spać w nocy,
nie potrafił przestać o niej myśleć. Następnego dnia postanowił sobie, że nie
dopuści już do takiej sytuacji. Było to do chwili, w której ujrzał ją, gdy
tańczyła. Pragnął jedynie trzymać jej pobudzone ciało w ramionach, patrzeć na
zaróżowioną twarz, słuchać melodyjnego głosu. Opamiętanie przyszło w chwili,
gdy zorientował się, że uznała jego zachowanie za próbę tandetnego zaliczenia.
Było to ostatnim, czego pragnął. Czy istotnie tak się zachowywał? Czy mogła
wyciągnąć takie wnioski? Musiał zrobić wszystko żeby wyprowadzić ją z błędu.
Tym bardziej, że nie powiedziała, żeby nie wracał, a przecież mogła, w tamtej
chwili dał jej wybór.
Zastanawiał się, co zrobić, aby
zmazać swe grzechy. Zabrać ją na romantyczną kolację do restauracji? A może do
kina? A może kino do niej… Do bólu tandetnie i kiczowato. Popcorn i kiepski
film w towarzystwie frajera, który doprowadzał ją do wrzenia za każdym razem,
gdy się spotykali. A ona została i spędziła z nim całą noc. Nie uciekła.
‒ Ktoś taki jak ja, nie może mieć kogoś
takiego jak ona ‒ wyszeptał bezgłośnie i ujrzał jak otwiera oczy. Przez chwilę
była zdezorientowana.
‒ Która godzina? ‒ zapytała przecierając
oczy.
‒ Po ósmej. ‒ Usłyszała i wciągnęła głośno
powietrze.
‒ Muszę już iść ‒ powiedziała i spojrzała na
niego. Te łagodne, ciepłe spojrzenie, w którym pojawiła się nuta zawodu. Nie próbował się do mnie dobierać, nie
spróbował mnie nawet pocałować. A może Gloria miała… ‒ Jesteś gejem? ‒
wyrwało jej się zanim zdążyła się powstrzymać. ‒ To znaczy… nie o to chodzi… po
prostu… To nie ja! ‒ palnęła i ujrzała jak Dean przewraca się na wznak i parska
głośnym śmiechem.
‒ Co nie ty, Nola? ‒ zapytał próbując się
powstrzymać. ‒ Nie jesteś gejem?
‒ To Gloria!
‒ Moja babcia jest gejem? ‒ Nie przestawał
się śmiać.
‒ Twoja babcia tak myśli. To znaczy, że ty
jesteś gejem… Jezu! Gloria myśli, że jesteś gejem! ‒ powiedziała głośniej niż
zamierzała.
‒ Rozmawiałaś o mnie z moją babcią? To
interesujące. ‒ Usłyszała i sapnęła poirytowana.
‒ Gloria opowiadała jedynie o tym, że
chciałaby żebyś został adwokatem, przecież nie mogłam jej powiedzieć żeby
zmieniła temat, słuchałam jedynie z grzeczności. Możesz być pewien, że…
‒ Że? ‒ Przerwał jej i zwinnym ruchem
przygwoździł do łóżka. Zamarła czując jego ciało na sobie. Złapał ją za
nadgarstki i uniósł je nad głowę. Pochylał się coraz niżej, wpatrując się w nią
głodnym wzrokiem, a ona głośno przełknęła ślinę. ‒ A ty?
‒ Co ja? ‒ wydukała.
‒ Czy ty też myślisz, że jestem gejem? ‒
wyszeptał muskając jej usta swymi, sprawiając, że tętno jej przyspieszyło.
‒ Musisz… Musisz to przerwać, Dean ‒
wyszeptała starając się ze wszystkich sił nie odwzajemnić pieszczot.
‒
Staram się, ale… Well, you're driving me
crazy[9] ‒
zanucił, a ona jęknęła. ‒ Odpowiedz. ‒ Usłyszała i poczuła zamęt.
‒ Odpowiedzieć? Ale…
‒ Nadal uważasz, że jestem…
‒ Nigdy tak nie uważałam ‒ przerwała mu i
bezwiednie odwzajemniła pocałunek. W tym momencie rozległo się pukanie do
drzwi.
‒ Dean, jesteś tam? ‒ Usłyszeli głos Glorii.
Nola w jednej chwili oprzytomniała i odskoczyła od chłopka jak oparzona.
‒ Nie ma mnie ‒ mruknął wściekle, starając
się uspokoić oddech.
‒ Zejdź na dół jeżeli już wstałeś. Jesteś
potrzebny. ‒ To powiedziawszy odeszła.
‒ W takich chwilach mam ochotę skręcić jej
kark ‒ wymruczał, zerkając na Nolę, która parsknęła śmiechem zakrywając sobie
usta.
‒ Trzeba jej przyznać, że ma wyczucie ‒
stwierdziła, spoglądając na chłopaka z uśmiechem. ‒ Muszę już iść ‒ powiedziała
cicho i usłyszała jak wzdycha.
‒ Wybacz, to…
‒ Shhh… ‒ Położyła mu palec na ustach. To nie może się więcej wydarzyć ‒
pomyślała. ‒ Muszę wracać do pokoju ‒ szepnęła. ‒ I to, co… co się tu teraz… to
nie…
‒ Nie mów tego. ‒ Usłyszała i poczuła żal.
‒ Dawno nie spędziłam tak przyjemnego
wieczoru i tak kojącej nocy, ale ranek trochę wymsknął nam się spod kontroli,
co nie może się już nigdy więcej… kurwa
‒ zaklęła w myślach, widząc zawód w jego oczach. ‒ Nie powinno się więcej… do
diabła z tobą, Dean… ‒ To mówiąc objęła go i pocałowała. Całował tak dobrze, z
taką niebywałą czułością, że przestała myśleć o całym świecie. Przerwanie tego
było wręcz bolesne. ‒ Muszę iść, Dean. Muszę przeczytać… muszę… ‒ Co ja takiego muszę? ‒ pomyślała
rozkojarzona.
‒ Gloria wspominała coś o kartach pacjenta,
pani doktor. ‒ Usłyszała i westchnęła ciężko.
‒ Właściwie to nie do końca są karty
pacjenta. To pamiętnik mojej prababki, który chce przeczytać ‒ wyszeptała. ‒ I
jest to dla mnie bardzo ważne. ‒ Poczuła jak chwyta jej dłoń w rękę i całuje.
‒ Zobaczymy się później? ‒ zapytał, a ona
uśmiechnęła się.
‒ Nie powinniśmy ‒ odpowiedziała.
‒ W takim razie do potem, Iskierko. ‒
Usłyszała i zmarszczyła czoło.
‒ Iskierko?
‒ Nigdy wcześniej nie spotkałem kobiety o tak
ognistym temperamencie. Z twych oczu sypią się iskry… Iskierko.
Nie miała pojęcia jak dotarła do pokoju.
Przetwarzała słowa Deana i nie mogła dojść do siebie. Mówił to poważnie, ale
przecież…
‒ Szara, nijaka, bezbarwna… Taka jestem ‒
wyszeptała. „Z twych oczu sypią się
iskry… Iskierko.” ‒ Nie mogę teraz o tym myśleć ‒ mruknęła biorąc do ręki
pamiętnik.
Istotnie już po kilku minutach przeniosła się
do innego świata zapominając o doczesnym.
[1] Spójrz
na mnie, oh.
[2] Ah, zrób
to wszystko kochanie.
[3]
Doprowadzasz mnie do szału.
[4] Teraz
powiedz mi kochanie.
[5] Mmm, czy
lubisz to?
[6]
Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
[7]
Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
[8] Teraz,
powiedz mi kochanie.
[9]
Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
_________________________________________________________________
*Do
wykonania okładki oraz całej oprawy graficznej użyłam materiałów pobranych z internetu do których nie posiadam praw autorskich.
Grafika została wykonana na potrzeby promocyjne, nie używam jej w
celach komercyjnych, nie uzyskuję żadnych korzyści materialnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz